środa, 27 sierpnia 2014

TOTU poleca: „Odczuwanie Architektury” - książka Steena Eilera Rasmussena [RECENZJA]





Polecam lekturę wyjątkowej, wielokrotnie wznawianej książki, autorstwa wybitnego duńskiego architekta i urbanisty
Steena Eilera Rasmussena. Dzięki niej, nauczycie się, jak "poczuć" architekturę wszystkimi zmysłami i w pełni rozumieć tę wielopoziomową dziedzinę sztuki. Zapraszam do lektury! [Magdalena Szulczyk]

„Odczuwanie Architektury”,
 Steen Eiler Rasmussen, Wydawnictwo MURATOR, 1999

Steen Eiler Rasmussen (1898–1990), teoretyk architektury, eseista, publicysta.  Książka pierwszy raz ukazała się w 1957 roku w Danii. Doczekała się kilkudziesięciu wydań w wielu różnych krajach. Pisana prostym, zrozumiałym językiem, przystępna dla zupełnego laika. Pełna trafnych moim zdaniem, obrazowych porównań, dzięki którym każdy może uzmysłowić sobie istotę opisywanego zagadnienia. Tekst pomaga poznać podstawowe prawa jakie rządzą architekturą, kim jest jej twórca i na czym polega jego praca. Ukazuje na jakich „instrumentach architekt gra”. Autor zwraca uwagę na odbieranie architektury nie tylko poprzez pryzmat „oka”. Według niego architektura nie jest jedynie połączeniem planów, przekrojów i elewacji.  


Jak zrozumieć sztukę?
„Jest ona czymś innym i równocześnie czymś potężniejszym. Nie sposób dokładnie wytłumaczyć, czym jest, bo jej granice nie są jasno określone. Sztuki w ogóle nie należy wyjaśniać - należy ją odczuwać. (…).”  Warto zastanowić się nad aspektem odczuwania architektury, szczególnie w kontekście architektury jako sztuki. Owszem architektura nie tylko wygląda, ale i komuś służy,  zawsze przyporządkowana jest określonej funkcji, ale to właśnie czyni z niej sztukę wyjątkową, którą powinniśmy odbierać, chłonąć poprzez wszystkie dane nam zmysły.

Emocje i detale


Autor zręcznie prowadzi czytelnika przez kolejne rozdziały książki dzieląc się z czytelnikiem różnego rodzaju spostrzeżeniami.  Porusza zagadnienia takie jak światło i cień, rytmika przestrzeni, kolor w architekturze, architektura w świetle dziennym i nocnym i wreszcie, na koniec, coś z czym stykamy się bardzo rzadko. Architektury da się posłuchać! Rasmussen zachęca do słuchania jej tak jak się słucha muzyki - w przestrzeni, w czasie, uwalniając emocje, ale i próbując zrozumieć.

Dla kogo jest ta książka?

Polecam tę pozycję szczególnie osobom, które dopiero wchodzą w świat architektury, poszukują, oglądają i mamy nadzieję odczuwają,  pamiętajmy jednak, że treść książki to subiektywne spojrzenie autora na architekturę i nie powinniśmy brać jego słów jako odwiecznych, jedynych słusznych prawd. Niech książka ta będzie wstępem do naszych refleksji i przemyśleń na temat architektury i jej odczuwania.


Na zachętę, spis treści i fragment książki:

Spis treści:

I Podstawowe uwagi
II Bryła i pustka w architekturze
III Kontrasty brył i pustki
IV Architektura odczuwana jako płaszczyzny koloru
V Skala i proporcje
VI Rytm w architekturze
VII Faktura
VIII Światło dzienne w architekturze
IX Kolor w architekturze
X Słyszenie architektury


Fragment książki:

I Podstawowe uwagi

„Architekt pracuje z formą i bryłą tak samo jak rzeźbiarz, a kolorem tak samo jak malarz. Jednak tylko jego sztuka jest funkcjonalna. Rozwiązuje problemy praktyczne, tworzy narzędzi i przyrządy, którymi posługują się ludzie. Dlatego też w ocenianiu architektury przede wszystkim należy brać pod uwagę jej użyteczność. Architektura to bardzo szczególna sztuka funkcjonalna: zamyka przestrzeń, byśmy mogli w niej zamieszkać, i tworzy ramy dla naszego życia. Innymi słowy, różnica między rzeźbą a architekturą nie polega na tym, że pierwsza tworzy formy bardziej ograniczone, a druga bardziej abstrakcyjne. Nawet najbardziej abstrakcyjna rzeźba, ograniczona do czysto abstrakcyjnych form, nie stanie się architekturą, gdyż brak jej użytecznego czynnika: użyteczności….

Architekt jest jakby producentem teatralnym, człowiekiem aranżującym scenę, na której toczy sie nasze życie. Od tego, w jaki sposób to zrobi, zależy nieskończenie  wiele. Jeśli jego zamiary się powiodą, odegra rolę doskonałego gospodarza, który stara się zapewnić gościom wszelkie wygody, aby życie z nim było miłym doświadczeniem. Jednak działalność producenta jest trudna z kilku powodów. Po pierwsze musi on wiedzieć, w jaki sposób aktorzy – całkiem są całkiem zwykłymi  ludźmi- zwykle grają; inaczej całe przedstawienie skończy się klapą. To, co w jednym środowisku kulturowym uznaje się za właściwe i naturalne może się okazać całkiem nieodpowiednie w innym; to, co właściwe i odpowiednie w jednym pokoleniu, staje się śmieszne w następnym, gdyż ludzie zdążyli zmienić swe gusta i przyzwyczajenia….

Inna trudność polega na tym, że dzieło architektoniczne powinno przetrwać aż w odległą przyszłość. Architekt tworzy scenografię dla długiej, powoli toczącej się akcji, musi być, więc ona na tyle elastyczna, by dostosować się do nieprzewidzianych improwizacji. Na etapie projektowania budynek powinien niejako wyprzedzać swój czas, by pasował do okresu, na jaki przypadnie jego życie. Architekt ma także coś wspólnego z zakładającym park ogrodnikiem. To jasne, że sukces ogrodnika zależy od właściwego doboru roślin. Nawet najpiękniejszy projekt parku na nic się zda, jeśli wybrane rośliny nie znajdą w nim właściwego dla siebie środowiska, jeśli nie będą się tam rozwijać. Także i architekt pracuje z żywymi stworzeniami – z ludźmi, którzy są jeszcze bardziej nieprzewidywalni niż rośliny. Jeśli nie będą się dobrze czuć w zbudowanym dla nich domu, jego piękno pozostanie bezużyteczne, gdyż dom pozbawiony życia staje się pokraczny. Popada w zaniedbanie i ruinę, a potem zmienia się w coś całkiem sprzecznego z pierwotnymi założeniami projektanta. Jedną z cech dobrej architektury jest to, że używa się jej zgodnie z zamiarami architekta.

I w końcu jest jeszcze jedna, bardzo ważna cecha…. Jest nią proces twórczy, czyli to, jak powstaje budynek. architektura nie jest indywidualnym dziełem artysty, jak obrazy. Szkic malarza to dokument czysto osobisty. Ślad jego pędzla jest tak samo indywidualny jak charakter pisma, a naśladownictwo byłoby fałszerstwem. W przypadku architektury jest inaczej. Architekt pozostaje anonimową postacią w tle. Także pod tym względem przypomina producenta teatralnego. Jego rysunki nie są celem samym w sobie, dziełem sztuki, ale poprostu zbiorem wskazówek, pomocą dla rzemieślników, którzy na ich podstawie wznoszą budynki. Architekt dostarcza zastaw całkowicie bezosobowych rysunków i planów oraz wypisane na maszynie specyfikacje. Muszą być tak jednoznaczne, by w trakcie budowy nie budziły żadnych wątpliwości…. Budynek powstaje jak film bez gwiazdorów, jak rodzaj dokumentu, w którym wszystkie role obsadzono zwykłymi ludźmi…

Architekturę tworzą zwykli ludzie dla zwykłych ludzi, a zatem powinna być zrozumiała dla wszystkich.”

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

PICASSO, DALÍ i GOYA w Muzeum Architektury we Wrocławiu.



Jedyne w Polsce Muzeum Architektury istnieje od 1965 we Wrocławiu. Obiekt mieści się w gotyckich wnętrzach średniowiecznego budynku z XV wieku, dawnym klasztorze bernardynów. Jako jedna z nielicznych, zachowanych na Śląsku budowli tego typu, należy do najcenniejszych zabytków Wrocławia. Na szczególną uwagę zasługuje tu wirydarz (ogród klasztorny na wewnętrznym budynku, ulokowany najczęściej po południowej stronie korpusu nawowego), widoczny również z wnętrz muzeum.

Od 24 lipca aż do 16 listopada w Muzeum Architektury we Wrocławiu można podziwiać wystawę dedykowaną twórczości Picassa, Salvadora Dalego i Francisca Goi. Tematem przewodnim wystawy jest TAUROMACHIA – WALKA BYKÓW. Każdy z mistrzów, którego prace prezentowane są w muzeum, zjawisko to ujął w charakterystyczny swojej twórczości, odmienny sposób. Wystawa jest, więc wędrówką po historii corridy i tauromachii, uwzględniającą fakty oraz narosłą wokół nich mitologię, a także prezentacją procesu ewolucji i mnogości wpływających na nie czynników.

Mimo negatywnych recenzji, które zbiera wystawa (jedną z nich można przeczytać dziś w portalu Gazeta.pl), będąc we Wrocławiu warto obejrzeć ekspozycję, by przestudiować twórczość najwybitniejszych hiszpańskich artystów, prekursorów swojego stylu i mistrzów techniki. To najlepszy sposób na czerpanie wiedzy, inspiracji, ale i motywacji do pracy twórczej. Przy okazji można zwiedzić muzealne ekspozycje stałe, poświęcone m.in. historii architektury Wrocławia, czy też rzemiosłu artystycznemu z okresu od XII do XX wieku. Obecność obowiązkowa!


PICASSO DALÍ GOYA. TAUROMACHIA – WALKA BYKÓW
24.07.2014 -16.11.2014
Muzeum Architektury we Wrocławiu
ul. Bernardyńska 5, wystawa otwarta codziennie w godz. 10:00-20:00

Ceny biletów:
Bilet normalny 40 zł
Bilet ulgowy 20 zł (osoby do 18 roku życia, uczniowie szkół podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych, studenci do 26 roku życia, doktoranci, emeryci – po okazaniu ważnej legitymacji)

Kolejny wpis blogera NaTemat.pl, B. Baranowskiego: "Studia architektoniczne to nie bajka!"

Fot. http://www.bryla.pl/blogi/artanddesignbetlacorp
Bartłomiej Baranowski to bloger serwisów Bryla.pl, Poligamia.pl i NaTemat.pl. Jednym z jego zainteresowań jest niszowa tematyka związana z architekturą w grach komputerowych. Jego dzisiejsza notka, to wspomnienia o rzeczywistości, jaką musi zderzyć się świeżo upieczony student architektury lub ASP.


Gdy dostajemy się na studia o kierunku architektonicznym albo po prostu na ASP w naszych oczach maluje się wizja, iż oto trafiliśmy w miejsce, gdzie wszyscy będą podziwiać nasze prace. Że skoro się dostaliśmy, to naprawdę jesteśmy dobrzy, a rysunek nie ma dla nas tajemnic. I już na pierwszych zajęciach z rysunku okazuje się… że praktycznie każdy jest lepszy, a wykładowca, na nasze mozolnie przygotowane rysunki, spogląda jedynie z pogardą, jakby zastanawiał się, czemu zostaliśmy przyjęci. To duży cios, ale można sobie z nim poradzić. Wystarczy zmienić swoje podejście i zrozumieć, że najlepsze dopiero przed nami.

Trema zżera

Nie będę ukrywał, że moje zdolności rysunku są raczej wątpliwe. Na architekturę załapałem się raczej znajomością historii, aniżeli pięknie narysowanym owocom. Gdy trafiłem pod opiekę pani dr Wejchert, stwierdziła ona sucho, że jestem beznadziejny i z takim warsztatem niczego wielkiego się po mnie nie spodziewa. Wiara w siebie sięgnęła dna po pierwszych zajęciach, kiedy uświadomiłem sobie, jak niewiele umiem. Wszyscy mieli to samo. Każdy z Nas zaglądał drugiemu przez ramię, aby podpatrzeć coś nowego. Trema i niepewność, to główne uczucia, które towarzyszą pierwszym chwilom na uczelni.

A po co mi rysunek?

Każdego z nas dobijała również inna myśl. Byliśmy bombardowani przedmiotami, często trudnymi. Do tego dochodziły projekty i cała masa nauki. W pewnym momencie w życiu każdego z nas przychodził moment, gdy zastanawialiśmy się: „na co mi ten cały rysunek”? Wszystkie projekty i wizualizacje opierają się przecież na programach komputerowych. W jednej chwili siedzisz nad projektem muzeum w ArchiCADzie, a za sekundę bierzesz ołówek i drepczesz na zajęcia z rysunku. Irytacja sięga zenitu.

Fajnie że masz umysł, ale gdzie Twój biceps?


Z rysowaniem jest trochę tak, jak z ćwiczeniami fizycznymi. Naprawdę. Prawdą jest iż jedna osoba będzie potrzebowała więcej treningu, inna mniej, ale zasada jest taka sama, jak na siłowni. Trzeba trenować. Rysować ten sam rysunek parę razy. Zapewniam, że praktycznie każdą osobę można nauczyć rysować do pewnego zadowalającego poziomu, tylko dzięki ćwiczeniom. Zwłaszcza, jeśli trafi się na dobrego nauczyciela. I wydaje mi się, że tak do tego trzeba podejść. Jak do ćwiczeń. Osoby nieposiadające talentu plastycznego mogą wyrobić sobie odpowiednie wzorce. To działa. Jestem tego najlepszym przykładem. Wystarczy spojrzeć na mój rysunek przed pójściem na studia i porównać go z tym, który wykonałem na drugim semestrze. Nie twierdzę, że jestem geniuszem rysunku i mogę tworzyć wiekopomne dzieła, ale gołym okiem widać, że można poprawić swoje zdolności.

Do czego wykorzystać rysunek?

Miałem przyjemność pracować jako projektant, a później jako prowadzący projekty. Osobiście nie wykazywałem się może talentem plastycznym, ale dzięki szkolnym zajęciom umiałem przekazać część swojej wizji grafikowi. Umiałem z nim rozmawiać jego językiem. Językiem rysunku. Gdy nie umiałem mu czegoś wytłumaczyć słowami i bogatą gestykulacją, sięgałem po kartkę. Z wielką radością spoglądałem mu przez ramię, gdy tworzył naprawdę wspaniałe prace. Trochę mu zazdrościłem talentu, ale moje umiejętności wystarczyły do pracy. Tak. Do pracy. Zarobkowej. Przecież wszystkim nam chodzi o to samo, żeby się rozwinąć i w końcu… zarabiać dzięki naszym umiejętnościom.

Czym się zajmujesz? Rysuję.

Rysowanie i umiejętność przedstawiania graficznego nie są kwalifikacjami, o których piszą pracodawcy najczęściej. To prawda, ale znam wiele osób, które żyje z rysowania. Nie można zamykać się jedynie na jedną technikę. Jeżeli do agencji reklamowej przyjdzie nawet wybitny rysownik i pokaże czterdzieści aktów wykonanych węglem, to niech nie oczekuje, że go przyjmą. Każdy z nas musi znaleźć swoją niszę. O możliwościach, jakie czekają na rysowników i twórców grafiki w nowoczesnych mediach i świecie technologii napiszę następnym razem…


Więcej wpisów Bartłomieja Baranowskiego wkrótce znajdziesz na naszym blogu i na stronach:

http://www.bryla.pl/blogi/artanddesignbetlacorp
http://polygamia.pl/blogi/archigame/
http://bartlomiejbaranowski.natemat.pl/

TOTU Szkoła Rysunku gościnnie na Lula.pl



W sobotę na serwisie modowym Lula.pl pojawił się artykuł z gościnnymi wypowiedziami Magdaleny Szulczyk, nauczycielki z TOTU Szkoła Rysunku. Magda komentuje styl i warsztat najlepszych ilustratorów modowych, których prace można śledzić na Instagramie. To nieskończone źródło inspiracji.